Dom zero waste czyli dom bez odpadów

Dom zero waste


Pewna amerykańska rodzina od 2008 roku produkuje tylko słoik odpadów rocznie. Dom zero waste – myślisz, że to możliwe?

Czy można wyprodukować tylko słoik śmieci rocznie?

Szczerze mówiąc, gdy zaczynałam czytać artykuł o tej czteroosobowej (2 rodziców + 2 dzieci) rodzinie, byłam sceptycznie nastawiona do tematu. Owszem, można ograniczyć ilość odpadów, ale ograniczyć do słoika śmieci rocznie i to z dwójką dzieci? To niemożliwe!

A jednak. Po przeczytaniu artykułu uwierzyłam, że da się to zrobić. Bea Johnson jest autorką książki Zero Waste Home i pisze blog o tym, jak dochodziła do skutecznych metod eliminacji śmieci w swoim domu.

Dla mniej wtajemniczonych w tematykę dodam, że mowa tu o słoiku odpadów, które nie są biodegradowalne, czyli mają długi czas rozkładu i najczęściej się je utylizuje przez spalanie trujące środowisko. Nie chodzi o śmieci, które można wrzucić na kompost.

Widać, że metody zastosowane przez amerykańską rodzinę są skuteczne. Co do mnie najbardziej przemówiło? Nie są to metody "jednorazowe". Rodzina żyje bez śmieci nie rok czy dwa, ale prawie 10 lat, więc to działa! A nawet więcej. Z tego, co Bea opisuje, taki dom zero waste w żaden sposób nie ogranicza mieszkańców, wręcz przeciwnie – daje im poczucie szczęścia i wolności :).

Dla minimalistki pozbywanie się nadmiaru jest rzeczą priorytetową. A wprowadzanie właściwych proporcji: ilości rzeczy do ilości doświadczeń jest głównym celem życia. Osiągnięcie takiego balansu, który można nazwać szczęściem jest sensem życia minimalistki takiej jak ja.

Nie jestem zwolenniczką żadnej ortodoksji, nawet jeśli ma bardzo szczytne cele. Słoik moich śmieci rocznie to taka utopia, że trudno mi sobie nawet to wyobrazić, ale worek śmieci rocznie mogłam przyjąć za cel osiągalny. Jeśli rodzinie z dziećmi udaje się tak żyć, to mnie też powinno się udać. Tym bardziej, że nas jest o 50% mniej w rodzinie i nie ma już dzieci ;).

Dom zero waste to moda czy konieczność

Ktoś może pomyśleć, że dom bez odpadów to chwilowa moda na życie ekologiczne. Moda, która prędzej czy później przeminie lub, co gorsza, w tzw. międzyczasie zamieni się w komercję, jak wiele innych szczytnych idei.

Myślę, że nie ma wielkiego znaczenia, z jakich pobudek zaczynamy żyć ekologicznie. Jeśli nawet jest to tylko modny trend, a wyzwala w nas postawę proekologiczną, stajemy się dzięki temu bardziej świadomi. Jako bardziej świadomi ludzie wyksztłcamy w swoim życiu bardzo świadome i celowe nawyki, które służą wielu celom.

Komu służą nawyki prowadzenia domu zero waste:

  1. Nam osobiście, bo żyje się łatwiej, prościej i zdrowiej, mamy lepsze samopoczucie fizyczne.
  2. Nam osobiście, bo czujemy się wartościowi, etyczni, w zgodzie ze sobą i z naturą, mamy lepsze samopoczucie psychiczne.
  3. Naszym dzieciom, bo swoją postawą dajemy im wzorzec postępowania, wychowujemy je na etycznych i praktycznych ludzi.
  4. Naszym dzieciom i wnukom, bo zostawiamy im mniej zanieczyszczone środowisko, w którym da się (jeszcze) żyć.
  5. Innym ludziom, bo swoją pionierską postawą pokazujemy, że da się nie zaśmiecać Ziemi i zależy to przede wszystkim od każdego z nas.
  6. Producentom, bo jako świadomi konsumenci pokazujemy im, czego od nich oczekujemy, aby mogli nam to dostarczać, a nie zalewać nas górami plastikowych opakowań, które są dla nich kosztem, a dla nas problemem.

Jak widzisz, w powyższych argumentach zawarłam już odpowiedź na pytanie: czy dom zero waste jest koniecznością. Oczywiście, że jest, jeśli chcemy zostawić naszym dzieciom i wnukom jakąś przestrzeń do życia i dość czyste powietrze do oddychania.

Zacznijmy od siebie, pokażmy innym ludziom, że się da, dajmy dzieciom przykład, kształtując ich przyszłą mentalność, wpłyńmy na producentów naszymi decyzjami zakupowymi. To wszystko zależy od każdego z nas i jest jak najbardziej w zasięgu naszych możliwości.

Od czego zaczęłam ograniczać swoje śmieci

Aby widzieć postęp, należałoby znać punkt wyjścia. Skąd mam wiedzieć, czy idę dobrą drogą, skoro nie wiem, ile teraz wyrzucam śmieci? Nie stanę się od dziś zero waste, bo to wymaga zdobycia pewnych informacji i wdrożenia konkretnych nawyków. Od czego mam zacząć?

Projekt Dom Zero Waste postanowiłam przeprowadzić bardzo spontanicznie. Bez spinki, na pełnym luzie, ale konsekwentnie. Nie określiłam i nie zapisałam swojego celu, nie wyznaczyłam mu deadline, nie robiłam żadnych harmonogramów – jak zwykle postępuje się przy projektach.

Założyłam, że wystarczy mi moje DLACZEGO – ono jest na tyle silne, głębokie i w całkowitej zgodzie z moimi wartościami, że nie potrzebuję dodatkowej motywacji, wytyczania kolejnych zadań i ich harmonogramu. Założyłam, że od czasu do czasu będę coś czytać na ten temat i powoli wdrażać małymi kroczkami poznaną wiedzę do swojej praktyki.

Pierwszym krokiem, który polecam też Tobie, była obserwacja moich śmieci. Zabawne? Z pozoru. Przez tydzień żyłam jak dotąd i obserwowałam swoje śmieci, wszystkie śmieci: plastiki, papier, szkło i resztę. Po tygodniu obserwacji i obliczeniach okazało się, że średnio rocznie wyrzucam ponad 100 worków 35 litrowych śmieci. W rzeczywistości jest tego pewnie więcej, bo niektóre odpady gromadzą się cyklicznie, np. przy selekcji garderoby po sezonie lub w okresie okołoświątecznym jest ich o wiele więcej.

Już sama świadomość tego, ile człowiek produkuje śmieci, jest motywująca do działania z przyspieszeniem. Jak ma się mój wynik do zamierzonego worka śmieci rocznie...? hmm... no właśnie. Obserwacja moich śmieci dała mi też odpowiedź na pytanie: od czego zacząć tworzenie wymarzonego domu zero waste.

Najwięcej w śmieciach było plastikowych opakowań oraz odpadów wyrzucanych do ogólnego śmietnika. I od tego postanowiłam zacząć. Opakowania po napojach, wodzie, mleku, jogurtach, ciasteczkach, kosmetykach, środkach czystości, innych produktach pakowanych w papier z plastikiem.

Na początku byłam trochę przerażona. Nie wiedziałam, czy w ogóle da się całkowicie wyeliminować plastiki, na przykład jak rozwiązać taki problem:
  • Jak kupić szczotkę do zębów bez opakowania?
Jednak pomyślałam: spokojnie, nie od razu Kraków zbudowano. Szczotkę wymieniasz raz w miesiącu, a napoje w plastikach kupujesz częściej. Zacznij od tego, czego jest więcej i co da się wyeliminować już teraz.

I jasne było, że rezygnuję w ogóle z kupowania napojów oraz wody w butelkach i kartonach. Do czego zresztą przymierzałam się od jakiegoś czasu. Napoje kupowałam bardzo rzadko, drugi domownik częściej. Ja za to kupowałam wodę niegazowaną, której piłam (i nadal piję) duże ilości. Kupowałam tylko w dużych 5-6 litrowych butelkach, więc i tak oszczędniej, ale jednak były to odpady plastikowe.

Nabyłam dzbanek z filtrem do wody. Tak postawiłam pierwszy krok do swojego domu zero waste. Zaproponowałam całkowitą rezygnację z picia gotowych soków – są zazwyczaj przesłodzone, co nie jest wskazane w zbilansowanej diecie. A gdy przyjdzie ochota na sok owocowy, można go zrobić ze świeżych owoców raz na jakiś czas. Osobiście wolę jeść owoce w całości, bo szkoda mi błonnika, który marnuje się przy wyciskaniu.

Tym sposobem upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu. Nasz dom pozbył się części plastików, a nasze organizmy odetchnęły od nadmiaru cukrów i prawdopodobnie konserwantów :).

Czy dom zero waste jest jak utopia

Pierwszy krok nie był zbyt bolesny. Dodatkowo pomógł w zmotywowaniu się do eliminacji z diety cukrów zawartych w napojach i sokach, do czego od pewnego czasu przymierzaliśmy się. Jednak analiza moich śmieci pokazała mi, że nie tak łatwo będzie dojść do poziomu 1 worka śmieci rocznie.

Kolejne kroki, które postanowiłam wdrożyć to:
  • eliminacja torebek foliowych,
  • spożytkowanie odpadów biodegradowalnych (na kompost, choć nie mam ogródka).
Czy poradzę sobie z pozostałymi wyzwaniami? Czas pokaże. Postaram się dzielić na blogu swoją praktyką. Już wiem, że w pewnych dziedzinach łatwiej jest nie marnotrawić zasobów, a w innych jest to w praktyce bardzo trudne. Na przykład łatwiej oszczędzać ubrania, nie kupować niepotrzebnie nowych, gdy stare są jeszcze dobre. Trudniej unikać różnego rodzaju opakowań produktów, szczególnie żywnościowych.

Z pewnością we wdrażaniu nowych nawyków pomaga dobre planowanie. Jak wszystkiego i tego trzeba się po prostu nauczyć. Jeśli nie czytałeś artykułu o planowaniu, to tutaj możesz przeczytać Jak planować zadania aby osiągać cele.

Mam coraz większą wiedzę wynikającą z codziennej praktyki i polskich realiów. Wiem już, że nie każdy może wdrożyć całkowitą eliminację śmieci, chociażby z powodu miejsca zamieszkania. Zrozumiałam też, że nie zawsze rezygnacja z opakowań jest tożsama z mniejszym zatruciem środowiska.

Polska a amerykańska praktyka różnią się od siebie. Poza tym na problem produkowania odpadów i zanieczyszczania planety należy patrzeć najpierw globalnie. Odkąd to zrozumiałam, jestem zwolenniczką hasła:
Patrz globalnie, działaj lokalnie.
zastosowanego do ekologii i minimalizmu.

W temacie zero odpadów nadal pozostają dwa ważne pytania:
  1. Czy każdy, kto chce mieć dom zero waste, może zastosować takie metody u siebie?
  2. Czy da się to przełożyć na polską rzeczywistość?
Na te pytania póki co, nie znalazłam wyczerpującej odpowiedzi, choć zaczęłam wdrażać amerykańskie metody w swoje życie i przystosowywać je do polskich realiów. Rozumiem, że na odpowiedź potrzeba więcej czasu. Eksperyment PL musi trochę potrwać. Poza tym lubię, aby życie płynęło w moim tempie, jestem cierpliwa i wytrwała. W tym wypadku nie wyznaczam sobie terminu celu. To jest eksperyment, być może dożywotni :).

Komentarze